Nigdy nie widziałem Walerija Łobanowskiego grającego w piłkę nożną. Po pierwsze, byłem jeszcze mały, a po drugie, w tamtych czasach mecze z udziałem Dynama Kijów praktycznie nie były pokazywane w jedynym wówczas programie telewizyjnym.
Ale słyszałem o nim. W starszej grupie przedszkola jeden z chłopców powiedział, że w Kijowie jest piłkarz, który potrafi strzelić gola bezpośrednio z rzutu rożnego. Tym piłkarzem jest Łobanowski.
Później informacja ta została potwierdzona przez kilku starszych chłopców i kilku innych dorosłych. Nie mogłem w to uwierzyć - jak można zdobyć piłkę z linii bramkowej? Wyjaśniono mi, że w tym celu należy obrócić piłkę w momencie uderzenia.
Chciałem się tego nauczyć przez następne dziesięć lat życia.Najpierw była gumowa piłka kupiona w „dziecięcym świecie” za 35 kopiejek i sandał ze sztucznej skóry na bosą stopę. Z nich wycelowałem w bramę, która służyła za wyrwę między sąsiednimi stodołami. Nie zawsze trafiałem - czasem trafiałem do czyjejś wiszącej w pobliżu pralni, czasem uderzałem piłkę gdzieś za stodołą i potem długo jej szukałem, czasem trafiałem aż na ulicę, gdzie moja piłka groziło zmiażdżenie przez samochody, których na szczęście było wówczas niewiele.
Później była ściana nowo wybudowanego kina Cosmos, teraz jest tam klub nocny Laguna. Krótko mówiąc, wszystkie ściany były moje! Nagrodą za moje starania był wyjazd na koniec wakacji do obozu pionierskiego w Hrinnikach. Była tam prawdziwa siatkowana brama!
Po kilku latach zapisałem się do sekcji piłki nożnej, gdzie kontynuowałem próby nauki kręcenia piłką jak Łobanowski. Nie wiem, ile razy uderzałem tę piłkę, próbując nią kręcić - może tysiąc, może dziesięć tysięcy, może sto tysięcy... Proces był powolny - dopiero gdzieś w dziewiątej klasie w końcu nauczył się dwa putt z chorągiewki rogu trzy Wtedy mój trener Wołodymyr Szmorgun wyjaśnił, że umiejętność wyprowadzenia piłki z rogu nie wystarczy, aby być utalentowanym piłkarzem. I nie włączył mnie do podania o mistrzostwo Ukrainy wśród młodzików.
Pocieszał mnie wtedy tylko fakt, że trener Wiktor Masłow powiedział o tym samym dwudziestosześcioletniemu Łobanowskiemu kilka lat wcześniej, po czym zwolnił go z Dynama Kijów.
Okazuje się, że nigdy nie potrzebowałem umiejętności serwowania takich narożników jak Łobanowski, której poświęciłem dużo czasu? Na pierwszy rzut oka tak. Z drugiej strony dzięki tym ćwiczeniom nauczyłam się uporu i ciężkiej pracy, dążąc do celu mimo trudności. Wierzyłem, że mogę zrobić wszystko, kiedy naprawdę chcę i nie spocznę, dopóki tego nie zrobię. Okazuje się więc, że byłem wtedy uczniem Łobanowskiego, o czym on nawet nie wiedział! A iluż jeszcze miał takich uczniów!
Mykoła Neseniuk