Po wczorajszym meczu bardzo ciężko jest o czymkolwiek dyskutować. Wiele już powiedziano o osławionej "strukturze", o tym jak Rusłan Rotan, powiedzmy, dobrze rozumie współczesny futbol, o jakimś super fajnym procesie treningowym... Wszystko to jest dobre. Ale...
Szczerze mówiąc, byłem w szoku, gdy w dziewięćdziesiątej minucie meczu Jewhen Konoplyanka wbiegł na boisko łatwym, rozpoznawalnym biegiem.
Tak, pomyślałem. Kapitan drużyny narodowej Andrij Jarmołenko nie bierze udziału w meczu, mówiąc, że "są faceci, którzy są lepiej przygotowani", a tu, lo and behold, ten "dzieciak", powiedziałbym wieczny "duży dzieciak" na boisku.
Teraz na poważnie. Rotanyu, być może, można wybaczyć, że idziemy 0-2 z Anglią, i znowu struktura, i przekraczanie na linii własnej bramki, rozumiejąc i akceptując fakt, że trener wie, jak pracować z młodymi ludźmi i przygotować ich do pierwszej drużyny i ukraińskiego futbolu w ogóle. Ale jednym zwolnieniem w miejsce Konoplyanki po prostu zdeptał ten wizerunek. Tu już notorycznie mamy do czynienia z tzw. nepotyzmem i chęcią napchania statystyk drogiego kolegi, który nie zawsze dostaje się nawet do składu swojej polskiej drużyny kiełbasianej imienia głównego wielbiciela Jana Pawła II...
I nie trzeba przytaczać występu Tymoschuka przeciwko Polsce na Euro 2016. Tymoszczuk był wówczas człowiekiem honorowym, a praktyka zapraszania takich osobistości na wielki turniej, by dać im tam kilka minut gry, nie jest nowa. Przypomnijmy sobie legendarnego Polaka Władysława Żmudę i jego siedem minut w przegranym z Brazylijczykami (0-4) meczu o mistrzostwo świata w 1986 roku.
W tym przypadku sytuacja była inna. Rotan miał na przykład młody talent Artema Bondarenko, zawodnika z pierwszej drużyny Szachtara. Dlaczego nie on? Albo Oleksandr Pikhalenok, który oczywiście miał najlepszy mecz przeciwko Dovbikowi, który w tym czasie był już na boisku?
Pomijam fakt, że na listę 23 wpisano 30-letniego Nikitę Szewczenkę i 28-letniego Denysa Miroshnichenko z innego miejsca pracy Rotany - Oleksandrii...
W ogóle wygląda na to, że pod pozorem jakichś "nowoczesnych metod pracy" znów prezentują nam ten sam wymęczony film z "ukochanymi przyjaciółmi" w roli tytułowej. Tylko film został zmieniony. Film.
Artem ZHOLKOVSKY dla Dynamo.kiev.ua