Vitalii Polianskyi, środkowy obrońca drugoligowego Trostianets, opowiedział o życiu w mieście podczas okupacji hitlerowskiej i po wyzwoleniu.
- Mieszkaliśmy w hotelu przez trzy tygodnie, dopóki nie dali nam zielonego korytarza. Zarząd poprosił nas, abyśmy nie wychodzili na zewnątrz. Jedzenie i wodę przynoszono nam pod drzwi. Kiedy odcięto prąd i wodę, wszyscy w końcu przekonaliśmy się o "braterskiej" miłości Rosji. Miejscowi bardzo nam pomogli, wiedząc, że zespół został zamknięty w hotelu. Bali się, że hotel, w którym się zatrzymaliśmy, zostanie ostrzelany. Widzieliśmy żołnierzy z karabinami maszynowymi i mnóstwo sprzętu. Kierownictwo pozostało w kontakcie i zapewniło nas, że wkrótce udostępni zielony korytarz cywilom.
Po wyzwoleniu wszystko tu funkcjonuje, nie ma żadnych przyjazdów. Syreny? Tak, słychać je w całej Ukrainie. Odkąd tu mieszkam, nie odczuwam żadnego zagrożenia życia. Miasto otrząsnęło się po okupacji, biznes funkcjonuje, media też. Nikt nie wie, co stanie się jutro. Zobaczymy" - powiedział piłkarz.