Znany dziennikarz Mykola Neseniuk poruszył temat selekcji w klubach piłkarskich.
"Gorączka piłkarskich "wzmocnień" przychodzi wraz z regularnością zmiany sezonu. Kiedyś, w dawnych czasach, nasze drużyny piłkarskie "wzmacniały się" głównie zimą, po zakończeniu kolejnych mistrzostw i przygotowaniach do następnych. Teraz, ponieważ mamy tak naprawdę dwa mistrzostwa w roku - jesienne i wiosenne - gorączka przychodzi dwa razy: w lipcu i sierpniu oraz w styczniu i lutym.
Naprawdę poważne drużyny nie są dotknięte tą chorobą: mają swoich wychowanków, którzy chętnie dołączają do głównej drużyny, a jest kilku nowych, którzy byli "prowadzeni" przez długi czas wcześniej, określając potrzebę ich zaproszenia. Tak więc im mniej drużyna ma nowych graczy, którzy wcześniej grali w innych drużynach, tym mocniej wygląda. I to nie dlatego, że nowi gracze nie są potrzebni. Dawno temu jeden z trenerów Dynama, zapytany o to, które pozycje w zespole chciałby wzmocnić nowymi zawodnikami, odpowiedział krótko: Wszystkie! Każdy trener powie ci to samo, nawet Guardiola, który ma dwie drużyny świata. Różnica między Guardiolą a naszymi trenerami jest taka, że on może (!!!) to zrobić - jego drużyna ma pieniądze na wykupienie transferu niemal każdego zawodnika, a także prestiż - kto nie chciałby grać w jednej z najlepszych drużyn na świecie?
Nasi trenerzy tego nie mają. Dlatego trzeba wybierać - albo wychować własnego zmiennika inwestując w klubową szkółkę piłkarską, albo "hodować" właściciela, by "kupował" zawodników wątpliwej jakości. Dlaczego wątpliwej? Bo naprawdę dobry zawodnik nie dołączy do naszej drużyny za mniej niż dwadzieścia milionów euro. A na takie "wzmocnienia" praktycznie nikogo na Ukrainie dziś nie stać.
W rezultacie w przededniu wznowienia mistrzostw widzimy, jak niektóre zespoły rekrutują nowych zawodników garściami, jak to mówią, "do wykonania zadania". Doświadczenie pokazuje, że nigdy nie wychodzi to na dobre. Tylko jeden lub dwóch graczy może naprawdę pasować do zespołu, ale to w najlepszym przypadku. Najczęściej nowi zawodnicy raczej rozbijają drużynę niż ją wzmacniają. Każdy trener wie o tym bardzo dobrze. Skąd więc bierze się ta regularna "gorączka"?
Jest tylko jeden powód - pragnienie właściciela zespołu, aby uzyskać wyniki już teraz! Trener, który mówi, że potrzeba lat konsekwentnej pracy, aby zespół odniósł sukces, może spakować walizki! Jedynym sposobem jest poproszenie o "wzmocnienie", które oczywiście kosztuje. Ukraińscy właściciele nie mają pieniędzy na kupno naprawdę dobrych piłkarzy, więc sprowadzają dużo niepłynnego futbolu z całego świata. I nie jest to tylko nasz problem - wystarczy spojrzeć na czołowe drużyny skromnej Mołdawii czy jeszcze skromniejszej Łotwy! Z ich składów można uczyć się geografii, co jest przydatne dla ludzi, którzy poświęcili swoje życie piłce nożnej i nie mają czasu na nic innego. Nie mówię tu o agentach piłkarskich - do tego bagna lepiej się nie zbliżać.
W efekcie w najbliższych miesiącach będziemy świadkami w naszych piłkarskich mistrzostwach konfrontacji tych drużyn, które rozumiejąc obecne realia, polegają głównie na własnych siłach, z tymi, które pilnie "wzmocniły się" licznymi przybyszami. Od razu dałbym pierwszeństwo tym pierwszym, gdyby nie fakt, że nie wszystko w naszych mistrzostwach nie zawsze rozstrzyga się na boisku piłkarskim. Tak przynajmniej było przed zmianą piłkarskich władz. Zobaczymy, co będzie teraz!" - napisał Nesenyuk na swojej stronie na Facebooku.