Wśród eksplozji w ukraińskich miastach kolejna runda mistrzostw Ukrainy osiągnęła punkt zwrotny. Między innymi walka o złoty medal zaostrzyła się do maksimum, co powinno być dobrą wiadomością dla wszystkich, gdyby nie jedna rzecz.
Poczucie, że piłkarska bitwa toczy się nie tylko na zielonych trawnikach, ale także w niektórych korytarzach, towarzyszyło kibicom większości naszych klubów przez całą wiosnę.
Aby porównać swoje wrażenia z opinią znanego eksperta, po dwóch przełożonych meczach Premier League - z udziałem Szachtara i Dynama, które w środę z łatwością pokonały opór odpowiednio Chornomorets (4:1) i Veres (3:0) - portal Dynamo.kiev.ua poprosił legendarnego pomocnika i szanowanego trenera Leonida Buricia o komentarz.
- "To dobrze, że pomimo brutalnych ataków wroga i regularnych nalotów, życie piłkarskie na Ukrainie nie ustaje" - mówi Leonid Yosypovych. - "Podobnie jak sukcesy naszych drużyn narodowych, mistrzostwa kraju są znaczącą odpowiedzią na agresora i zachęcającym sygnałem dla nas wszystkich.
Pod względem poziomu gry obaj liderzy UPL znacznie wyprzedzają swoich konkurentów. Z tym, że Kryvbas Jurija Wernyduba stara się grać w równie agresywnym stylu. Tak więc w środę Dynamo i Szachtar jednocześnie zdobyły punkty i zaocznie kontynuowały walkę o tytuł.
- Po czyjej stronie były Twoje sympatie w ten upalny dzień?
- Nie ma tu o czym mówić. Dynamo Kijów dało mi moje nazwisko, a ja z kolei zawsze dawałem mu wszystko, co miałem. Łącznie z moim zdrowiem! A Chornomorets Odessa otworzył mi drogę do wielkiego futbolu, więc mój stosunek do nich jest również szczególny. To dwie części długiego piłkarskiego życia.
- W przeciwieństwie do Chornomoretsa, który waha się w środku tabeli, Dynamo po raz kolejny nie tylko walczy o bilet do Pucharu Europy, ale marzy o złotych medalach UPL i Lidze Mistrzów. Nie wszystko zależy jednak od drużyny z Kijowa, gdyż na cztery kolejki przed końcem Szachtar ma cztery punkty przewagi...
- Co z tego, cztery punkty to nie taki handicap, że nie da się go odrobić. Pomimo tego, że Dynamo i Szachtar mają jeszcze przed sobą bezpośrednie spotkanie. Więc wszystko może się zdarzyć. Ważne, by w spór klubów nie ingerowały czynniki pozasportowe, których obecność trudno dziś przeoczyć, jak to się mówi, nawet gołym okiem.
- Od dawna nie jest tajemnicą, że Szachtar i jego rywale z UPL, a przede wszystkim bezpośredni konkurenci, traktowani są inaczej. Dobrze, że w dzisiejszych meczach Chornomoretsa z Szachtarem i Dynama z Veresem nie doszło do czegoś tak nieadekwatnego. Przypominasz sobie sobotni mecz Kijowa z Dnipro-1?
- Tak, sędzia Jurij Iwanow był zdeterminowany, by jak najbardziej utrudnić życie jednej z drużyn. Mowa o Dynamie, które jednak dopięło swego - dzięki charakterowi, umiejętnościom i wbrew decyzjom arbitra. Nie trzeba być ekspertem, by zauważyć niekonsekwencję i nierówność kilku jego werdyktów.
Ci, którzy śledzili wydarzenia z meczu na Dnipro Arena, dokładnie rozumieją, o czym mówimy. Na przykład Andrievsky z Dynama otrzymał żółtą kartkę za faul w ataku, chociaż wcześniej, w bardziej rażącej sytuacji, Babenko z Dnipro pozostał bezkarny. Ten ostatni dosłownie powalił Vivcharenkę, gdy ten pędził w kierunku bramki przeciwnika.
Następnie Iwanow pokazał "musztardę" liderowi gości Jarmołence za pospolite "robocze" przewinienie, których w meczu było kilkanaście, ale ograniczył się do gwizdka, gdy pomocnik Dnipro-1 Ocheretko celowo zablokował szybkie wybicie Wołoszyna
- Nawet Shovkovskyi próbował krzyczeć do sędziego, domagając się równego traktowania obu drużyn.
- I to jest dość odkrywczy moment, ponieważ Oleksandr zwykle zachowuje spokój i opanowanie. Ale trener był świadomy, że wszystkie te tak zwane drobiazgi miały potencjalny wpływ na wynik. Widział, jak wytrącają one jego zawodników z równowagi psychicznej, prowokując ich do podejmowania pochopnych działań.
- W drugiej połowie było jeszcze kilka podobnych epizodów, ale kulminacja "pracy" sędziego z Doniecka nastąpiła w 88. minucie, kiedy zignorował upadek w polu karnym Dnipro-1 Brazhko, który został otwarcie złapany przez obrońcę Sarapiya i powalony na ziemię.
- Zrozumiałbym, gdyby Iwanow po obejrzeniu powtórek upierał się, że akcja obrońcy była czysta, ale on nawet nie podszedł do monitora! Ale kiedy, jeśli nie w takich przypadkach, powinno się stosować VAR? Co więcej, w tym przypadku był to bardzo ważny mecz z punktu widzenia turnieju, którego wynik mógł być decydujący.
Fakt pozostaje faktem: "Dynamo prawie straciło punkty, których mogło im zabraknąć na mecie. Jednak drużyna i tak odczuła konsekwencje sędziowskiej ślepoty Ivanova. W końcu w sytuacji 50-50 wyrzucił Tymczyka, pokazał ostrzeżenia czterem innym graczom, a Shaparenko i Dyachuk zostali wykluczeni na mecz z Veres.
- Nawiasem mówiąc, sędzia ostatecznie technicznie wyrównał wynik dla Gorczycy, karząc Dnipro trzykrotnie... w doliczonym czasie gry.
- Bez komentarza. To już klasyka sędziowskiego gatunku.
Mecz w Dnipro w ogóle zawierał sporo takiego bałaganu, ale to tylko ogniwo w serii spotkań naznaczonych wątpliwymi decyzjami sędziów. Tylko ślepy nie zauważyłby wyraźnego trendu, gdy jeden klub jest podciągany za sznurówki, podczas gdy jego rywale przechodzą przez wyżymaczkę.
Przypomnijmy sobie lwowski mecz Szachtara z Kryvbasem sprzed dwóch miesięcy, na który wszyscy czekali z niecierpliwością. "Mecz nie wyszedł: daleko idące wyrzucenie lidera gości Ilyicha na początku drugiej połowy położyło kres intrydze - 5-2.
Tymczasem widzimy, że w meczach z udziałem Dynama ich przeciwnicy mogą sobie pozwolić na znacznie brudniejsze starcia bez ryzyka otrzymania kary.
- Dla przykładu przypominam sobie domowy remis Bilyki-Blues z LNZ (1-1), kiedy to Czerkasy sensacyjnie odebrały punkty faworytom, ale zrobiły to nie bez pomocy arbitra. Ten ostatni był przecież zmuszony dwukrotnie nagrodzić gości czerwonymi kartkami!
- Nawiasem mówiąc, nawet wtedy Iwanow gwizdał jako liberał, a asystent VAR ponownie nawet nie zaprosił go do monitora.
- Jednak najmniejszy przejaw agresji wobec zawodników Szachtara nie pozostaje bezkarny. Sędziowie, którzy pracują na meczach w Doniecku, częściej grają bezpiecznie i czasami poskramiają bezczelnych przeciwników drużyny Puszicia kilkoma sprayami musztardowymi.
- Tak zresztą było dwa tygodnie temu z Zoryą, która ograła Szachtar w dwóch meczach z rzędu. Na początku pierwszego z nich Szachtarowi zadanie ułatwiły żółte kartki dla trzech kluczowych graczy drużyny z Ługańska, którzy następnie musieli opuścić drugi etap.
- Nie bez znaczenia jest też fakt, że Zorya każdy z dwóch meczów rozegrała w... mniejszości.
- Okazuje się, że nie na próżno trener Ługańska Yurii Koval narzekał na stronniczość sędziów. Dobrze znam Jurija Hryhorowycza - nie jest on jednym z tych, którzy bez powodu trzęsą powietrzem.
- Warto również zauważyć, że jedynym klubem, który zdołał zawiesić Szachtar po przerwie zimowej, był Oleksandrija, ale ich próba zakończyła się "pustką" - zespół Rotana otrzymał porażkę techniczną za wprowadzenie na boisko niezapowiedzianego Kałużnego. Jak mogli popełnić tak rażący błąd?
- I nikt nie został za to pociągnięty do odpowiedzialności! Dlaczego skomputeryzowany system UPL pozwolił na wpisanie do protokołu meczowego zawodnika, którego nie było na ogólnej liście drużyny? Dlaczego organizatorzy oficjalnych profesjonalnych rozgrywek pozwalają na to, a potem wszyscy udają, że to normalne? Czy ktoś został ukarany grzywną, poza kozłem ofiarnym z Oleksandriji, lub zwolniony z pracy?
- Historia jest dziwna, niemal detektywistyczna, ale wpisuje się w ogólną narrację: okoliczności znów sprzyjały sukcesowi Szachtara, który niespodziewanie zgarnął trzy punkty z ławki.
- Z jednej strony mamy więc Szachtar, którego mecze sędziowane są przez otwarcie lojalnych arbitrów i którzy zawsze mają zielone światło. Jak inaczej możemy zrozumieć zgodę Chornomoretsa na rozegranie meczu u siebie nie w Odessie, ale w Kijowie, mieście, w którym Szachtar ma swoją siedzibę?
Z drugiej strony mamy Dynamo, któremu drużyna gospodarzy słusznie odmówiła przeniesienia meczu z Dnipro na warunkowo neutralne boisko.
Rzeczywiście, jeśli klub, nawet w czasach wojny, otrzymał już licencję na rozgrywanie meczów UPL w swoim mieście, na swoim stadionie, to dlaczego może decydować, którego przeciwnika gościć u siebie, a którego gdzie indziej? Wszystkie kluby powinny mieć równe szanse! Moim zdaniem Dnipro-1 pokazało znacznie więcej sportowej postawy wobec swoich kolegów niż, niestety, Chornomorets.
- Ponadto Szachtar, niemal nie ukrywając, regularnie stymuluje finansowo rywali Kijowa, by ci działali przeciwko nim z potrójną gorliwością. Media wielokrotnie donosiły o ofertach Pitmenów, ostatnio dla graczy Polissii czy Dnipro-1...
- Oczywiście rodzi to pytanie, które również mieści się w sferze etyki sportowej: czy profesjonalna drużyna nie powinna grać najlepiej jak potrafi bez żadnej pomocy z zewnątrz? Niebezpieczeństwo takich zachęt polega jednak również na tym, że mogą one prowadzić do zakulisowych układów. W tym te dotyczące sędziów.
Rozumiemy, że celem wszystkich tych manipulacji jest zdobycie biletu do Ligi Mistrzów z gwarantowanymi płatnościami od UEFA. Trzydzieści, czterdzieści czy ilekolwiek milionów euro? Jednak to właśnie z powodu tej rynkowej maskarady nasze mistrzostwa stały się podobne do słynnego "Privoz" w Odessie!
- Nadzieje kibiców na szybką odbudowę ukraińskiego futbolu wiążą się z nową drużyną UAF. Jak myślisz, czy są one uzasadnione?
- Jak dotąd, jak widzimy, nie udało im się objąć wszystkich procesów niezbędną kontrolą zarządczą. Nie mam jednak wątpliwości, że Andrij Szewczenko - ze swoją mentalnością, doświadczeniem, doskonałą znajomością piłki nożnej, wytrwałością i uczciwością - w końcu dogłębnie zrozumie, co się tutaj naprawdę dzieje i jak.
W połowie lat dziewięćdziesiątych wciąż kierowałem Chornomoretsem, kiedy bardzo młody Szewczenko stawiał pierwsze kroki w dorosłym futbolu, a następnie rywalizował z nami o tytuł mistrzowski w ramach Dynama. Pracowałem również w sztabie reprezentacji Ukrainy, gdy Andrij dorastał, a potem dorósł i osiągnął szczyt jako zawodnik AC Milan.
Dlatego nie trzeba mnie przekonywać, jak szczerze kocha piłkę nożną. Bez tego poświęcenia Sheva nie osiągnąłby tak fantastycznych sukcesów jako napastnik, a później jako bardzo mądry i rozsądny trener. Teraz nadszedł czas, aby Andrij Mykołajowycz służył piłce nożnej na stanowisku prezydenta. Musimy uporządkować sprawy w naszym futbolu.
Nie sądzę, aby był zadowolony z sytuacji, w której jego dziedzina działalności, za którą jest teraz osobiście odpowiedzialny, w tym błogosławionej pamięci nauczyciela Łobanowskiego, znów będzie mówiona jako coś drugorzędnego, prowincjonalnego i zaprojektowanego w celu zaspokojenia ego pewnej osoby.
- Niedawno, w przededniu derbów Mediolanu, prezydent UAF publicznie życzył sukcesu Rossonerim, których barw bronił przez wiele lat. Nie pamiętam jednak, kiedy Andrij Szewczenko w ten sam sposób inspirował swoje rodzime Dynamo w przededniu fundamentalnego meczu z Szachtarem...
- Nie porównuj, nie rób z tego takiej wielkiej sprawy. To po pierwsze! A po drugie, Dynamo ani żadna inna drużyna nie potrzebuje takiego wsparcia. Federacja kierowana przez Szewczenkę i liga podległa UAF muszą stworzyć wszystkim klubom równe warunki do prawdziwej sportowej rywalizacji i możliwości rozwiązywania swoich problemów wyłącznie na boisku piłkarskim.
Tak jak ma to miejsce w najsilniejszych rozgrywkach, w Lidze Mistrzów, gdzie jakikolwiek monopol a priori jest niemożliwy. Tak, dla Szewczenki nie ma tajemnic również w tej dziedzinie. Tak, zarówno audyt UAF, jak i użycie poligrafu są dobre, są na czasie. Ale pod koniec trudnego sezonu wszyscy czekają na bardziej skuteczne i szybkie kroki mające na celu stworzenie nowoczesnego, prawdziwie konkurencyjnego środowiska w naszej piłce nożnej.
Oleksandr Popov