Yuriy Koval, obecnie były główny trener Zorya Luhansk, skomentował swoją rezygnację na kanale telegramu TaToTake.
- Nie ma potrzeby dramatyzowania sytuacji. Prezes klubu i ja jesteśmy w stałym kontakcie i od samego początku rozumieliśmy, że moja rola jako głównego trenera jest tymczasowa, a poszukiwania długoterminowego mentora nie ustały.
"Zorya nie powinna spaść poniżej pewnego poziomu - strefy rywalizacji o europejskie puchary. Jeśli drużynie brakuje emocji, trzeba nią wstrząsnąć. Przynajmniej w następnym meczu zrobi to Mladen Bartulovic. Wtedy zostanie podjęta odpowiednia decyzja w sprawie kandydatury nowego trenera.
- A co z tobą?
- Pozostaję na stanowisku dyrektora sportowego, które łączyłem z prowadzeniem pierwszej drużyny. Będę nadal pracował z drużynami U-19 i nadzorował relacje między młodzieżą a pierwszą drużyną Zoryi. To proste. Nie ma dobrych i złych trenerów. Są tacy, którzy osiągają wyniki i tacy, którzy tego nie robią. Ja tego nie powiedziałem. To był Beckenbauer.
- Dlaczego prezydent Zorii Jewhen Heller nie rozważa kandydatury Mladena Bartulovicia?
- Kto ci powiedział, że nie bierze go pod uwagę? Bartulović jest jednym z kandydatów i być może główną postacią na liście.
Pracowaliśmy w tandemie, równo dzieląc się obowiązkami. Osobiście w niego wierzę. Wraz z Rotanem, Shandrukiem, Ashurem, Kobinem, Ponomarevem i Lupashko reprezentuje pokolenie młodych profesjonalistów z własnymi pomysłami, świeżą energią i dobrymi emocjami.
- Czy masz wrażenie, że drużyna nie walczyła wystarczająco mocno w ostatnich meczach?
- To stereotyp. W dzisiejszych czasach żaden zawodnik nie gra dla trenera. Każdy ma osobisty kontrakt. Jeśli ktoś nie jest zmotywowany, to zadaniem trenera jest to wyczuć i dokonać rotacji. Gdzieś nie uwierzyłem swojej intuicji - ucierpiał na tym wynik. Ale odpowiedzialność była moja. Nie mam więc pretensji do zawodników.