Piątego listopada właściciel „Złotej Piłki” z 1975 roku Oleg Blochin obchodzi swoje 72. urodziny.
W ciągu dnia były napastnik i główny trener kijowskiej „Dynamy” oraz narodowej reprezentacji Ukrainy otrzymał wiele gratulacji od licznych kolegów i byłych klubowych towarzyszy. Jedne z nich nadeszły do Blochina od innego właściciela „Złotej Piłki” Ihora Bielanova, który otrzymał tę zaszczytną nagrodę w 1986 roku.
— W składzie kijowskiego klubu graliśmy razem przez trzy sezony — od 1985 do 1987 roku, po czym Oleg przeszedł do austriackiego „Forwardu” ze Steyr, — przypomina Ihor Bielanov. — Kiedy przyszedłem do „Dynamy” z „Czernomorca”, Blochin był dojrzałym, autorytetem w piłce nożnej, jednym z weteranów drużyny Łobanowskiego.
— W tamtych czasach w wielu drużynach starsi klubowicze brali pieczę nad młodszymi nowicjuszami. Czy to na was się rozciągało?
— Nie, nikt nie brał pieczy nad nikim w „Dynamie”. Wszyscy byli samodzielnymi i oryginalnymi piłkarzami, każdy miał swój charakter. A jak inaczej? Nikt za nikim nie biegał. A gdy wychodziliśmy na boisko, to wyglądaliśmy jak prawdziwy monolit. W każdym meczu graliśmy jeden za drugiego, byliśmy jednością.
— Jakie relacje mieliście z Olegiem Blochinem, który był w „Dynamie” i reprezentacji ZSRR waszym kolegą na boisku?
— Z poczuciem humoru u niego wszystko było w porządku. On mnie pyta: „Bielanov, gdzie ty grałeś?”. A ja odpowiadam: „Z tobą razem”. On mówi: „Nie pamiętam”. A ja mu: „Jak nie pamiętasz? Razem przecież Puchar Pucharów wygrywaliśmy! Ja, ty i Zaworotny po pięć goli wtedy strzeliliśmy!”. Blochin: „Tak? Nie pamiętam!”. A gdy powiedziałem „A co tobie z pamięcią?”, Oleg odpowiedział: „Zaczekaj, zaczekaj: a nie ty, kiedy obok sędziów biegałeś, to im katar się pojawiał i nos od razu się zaklejał od wiatru?”. Ja mówię: „Cóż, w końcu sobie przypominasz, to dobrze!”. I dodaję: „Kiedy na bazie w Koncha-Zaspa startowałeś, to tam za bramkami siatkę stawiali, żeby, nie daj Boże, w Obuchowie nie biegł”.
— Co tu mówić, w „Dynamie” z Blochinem nie można było się nudzić...
— Tak i było. A w ogóle w drużynie „Dynamy” wtedy wszystko było w żartach w porządku. I Oleg w tym względzie był świetny. Dzisiaj pogratulowałem mu z okazji urodzin i życzyłem mu zdrowia, naszej zwycięstwa i pokoju. Żeby wróg nie bombardował naszego kraju. Co jeszcze teraz potrzeba?
Andrzej Pysarenko