Główny trener rówieńskiego „Weresa” Oleh Shandruk skomentował 10-meczową serię bez porażki swojej drużyny oraz poruszył temat ostatniego meczu roku – przeciwko kijowskiemu „Dynamo” w 17. kolejce mistrzostw Ukrainy.
— Olegu Mykołajowiczu, przed rozpoczęciem sezonu mogłoby się wydawać, że „Weresa” na koniec pierwszej połowy będzie w górnej części tabeli?
— W rzeczywistości przed rozpoczęciem sezonu nie patrzyliśmy tak daleko. Postawiono przed nami wyraźne zadanie – uniknąć meczów barażowych. Miło jest być tam, gdzie jesteśmy teraz, ale widzimy też, że w tabeli jest duża gęstość. Nawet jedna kolejka może zmienić sytuację. Idziemy dalej.
— Co przyczyniło się do transformacji „Weresa” z brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia?
— Powiem tak: wnikliwa praca, proces treningowy. Mamy wyraźne wizje, że jak drużyna trenuje, tak i gra. Staramy się rozwijać poprzez proces treningowy. Dziękuję chłopakom za to, że podnieśli poprzeczkę profesjonalizmu. Wszystkie treningi odbywają się na 100% w kwestii zaangażowania, maksymalnie skoncentrowani.
— „Weresa” w pięciu meczach tego sezonu zdobył pięć zwycięskich wyników – dwie wygrane i trzy remisy w przypadkach, gdy przegrywaliście jako pierwsi. Postęp w tym wskaźniku?
— Nie mogę przypomnieć sobie konkretnych cyfr, ale wiosną mieliśmy kilka powrotów, remisów, gdy przegrywaliśmy (jedna wygrana i trzy remisy tego typu w wiosennej części sezonu, — przyp. red.). Jeśli weźmiemy naszą serię bez porażki z dziesięciu meczów, to w sześciu z nich przegrywaliśmy i nauczyliśmy się zdobywać punkty.
To również ważny fakt psychologicznej odporności. Ważne jest, aby grać wszystkie 90 minut. Pomimo straconych goli nauczyliśmy się nie opuszczać rąk.
— Seria „Weresa” bez porażek wzmocniła mentalność drużyny?
— Tak. Teraz zaczęliśmy bardziej patrzeć na siebie, a nie na przeciwnika. To również krok naprzód w kwestii mentalności. Ważną rolę odgrywają doświadczeni gracze, jak Stepanuk, Kłoc, a także weterani drużyny – Kogut, Huncz oraz Kuczerow, Dachnowski.
Dużo wysiłku wkłada sztab trenerski i dyrektor sportowy, który dzieli się swoim doświadczeniem, ciągle jest blisko drużyny, trzyma rękę na pulsie. Dużo nad tym pracujemy. Mentalnie przeszliśmy na trochę inny poziom, ale rozumiemy, że jest nad czym pracować.
— Połowa dystansu w UPL została pokonana. Jaka atmosfera panuje w zespole?
— Rozumiem, że każda seria ma swój koniec. Musimy być gotowi, że w pewnym momencie drużyna przeżyje spadek formy i to jest normalne. W futbolu wszystko może zmienić się nagle.
Znając swoich chłopaków, ja i moi asystenci nie widzimy w tym problemu. Na początku sezonu byliśmy w podobnej sytuacji. Nie panikowaliśmy. Wiele wewnątrz drużyny rozmawiało na ten temat. Rozumiemy, gdzie się znajdujemy. Umiarkowany optymizm jest obecny. Staramy się nie patrzeć zbyt daleko w przód, a poruszać się stopniowo. Teraz mamy mecz z Karpatami i na tym skupiamy się w tej chwili.
— Na tle wyników na początku sezonu wasze pozycje były chwiejne. Koledzy informowali, że chciano was zastąpić Jurijem Maksimowem. Czy wiedziałeś o tym?
— Każdy trener jest świadomy, że w każdej chwili mogą go poprosić o odejście. Nie mam tak wiele doświadczenia trenerskiego na najwyższym poziomie, ale trochę rozumiem się w futbolu. Główne dla mnie było nie to, co mówią na zewnątrz, ale to, co dzieje się wewnątrz. Proces postępuje, sytuacja jest pod kontrolą, piłkarze się rozwijają. Wynik mógł być inny, ale mieliśmy dobre okresy w tych grach. To dodawało pewności, że wszystko robimy prawidłowo i wynik przyjdzie. Monotonnie pracowaliśmy i sprawy poszły w lepszym kierunku.
— Na jaki wynik liczycie w ostatnich meczach roku z „Weresa” i Dynamo?
— Musimy być profesjonalistami. Nie myśleć o urlopie, a szanować kibica, prezesa. Robić swoją pracę do końca. Przy odpowiednim nastawieniu w przygotowaniach mamy nadzieję zobaczyć jakościowy futbol w wykonaniu „Weresa”.
Ołeksandr Karpenko