Były napastnik kijowskiego „Dynamo” Maksym Szacki wypowiedział się na temat nadchodzącego meczu kijowskiej drużyny z „Realem Sociedad” w ramach Ligi Europy.
— Jak myślisz, czy „Dynamo” ma szanse w meczu z „Realem Sociedad” w Lidze Europy?
— Szanse zawsze są. Na co można liczyć, aby osiągnąć rezultat? Na pełną koncentrację i pełne poświęcenie.
— Zwycięski mecz z „Aleksandrią” pomoże „Dynamo” pozytywnie nastawić się na pojedynek w San Sebastián?
— Oczywiście! Pozytywny wynik zawsze wpływa na zespół lepiej niż negatywny. Z Hiszpanami zawsze było ciężko grać. Ale mimo to można z nimi grać. Mam nadzieję, że mecz z „Realem Sociedad” będzie interesujący. I „Dynamo” już pora brać jakieś punkty w tej Lidze Europy!
— Ale „Real Sociedad” bardzo mało traci bramek. W wszystkich poprzednich meczach tylko raz im strzelono!
— To jest futbol! Są takie mecze, kiedy drużyna, która długo nie traciła bramek, w końcu zdobywa je.
— Jak skomentujesz zwycięski mecz „Dynamo” z „Aleksandrią” (3:0)?
— Myślę, że kijowianie gdzieś mimo wszystko zatrzymali się przy pierwszym meczu w Aleksandrii. Warto powiedzieć, że w tym wyjazdowym pojedynku dynamowcy w ogóle nic nie stworzyli. Mieli tylko jeden pół-moment u Wanata, kiedy wbiegł w pole karne aleksandryjczyków i strzelił. Ale gdyby w tej sytuacji podał do Wołoszyna, który biegł z drugiego skrzydła do bramki, myślę, że po tym meczu, zostaliby już zabrani do innego klubu. Ale Wanat podjął taką decyzję.
Z przykrością stwierdzam, że „Dynamo” nie miało więcej szans. Przed drugim pojedynkiem w Kijowie dynamowcy wyciągnęli wnioski i przeanalizowali pierwsze spotkanie. W rezultacie gra była już zupełnie inna. Choć mogliśmy i stracić bramkę, mimo wszystko pierwsi strzeliliśmy do bramki „Aleksandrii”. To przyczyniło się do dalszego rozwoju wydarzeń na boisku.
— A co powiesz o meczu Ligi Mistrzów „Szachtar” — „Bayern” (1:5)?
— „Bayern” to „Bayern”, a Liga Mistrzów to Liga Mistrzów. Pod koniec meczu piłkarze „Szachtara” jakoś się rozpadli, było coś niezrozumiałego. Prawdopodobnie trzeba było wytrzymać do końca, żeby wynik nie był tak wysoki. Ale powtórzę, „Bayern” to „Bayern”.
Dmitrij Kotkow