Były pomocnik „Wołyni” Andrij Bohdanov opowiedział o pracy pod kierownictwem Witalija Kwarczańego w łuckim klubie.
— Do „Wołyni” Kwarczańego dostawali się ludzie, którzy nie mieli już nic do stracenia?
— Szczerze mówiąc, w „Wołyni” był naprawdę wspaniały okres. Mieliśmy świetny zespół i pozostaliśmy w UPL, mimo że klubowi odjęto 18 punktów! Teraz odejmij komuś 18 punktów, a zobaczę, jak oni pozostaną w wyższej lidze. A my, gdyby nas nie ukarano, naprawdę moglibyśmy powalczyć o miejsce w europejskich pucharach.
— Jak pracowało się z Kwarczańym?
— Było tam bardzo ciekawie (uśmiecha się, — przyp. D. V.). Witalij Włodzimierz to wulkan emocji na meczach, ale na treningach wszystko szło dobrze. Pamiętam także teorie. Czasami się denerwował... Kwarczań to bardzo oczytana i erudycyjna osoba, która zna się na wielu dziedzinach. Ciekawe było go posłuchać.
— Jak znosiłeś jego emocjonalny presing?
— Cóż, tak wytrzymałem dziesięć miesięcy, po czym postanowiłem odejść z drużyny.
— Jakie było najbardziej pamiętne „zjechanie” od Kwarca?
— To było po meczu rewanżowym z „Zorją” w Pucharze, kiedy przegraliśmy 0:5. On wysadził mnie z Włodką Polowym z autobusu, i jechaliśmy marszrutką do Łucka.
— A dlaczego akurat ty z Polowym dostaliście „po uszach”?
— Cóż, tak. Na każdy mecz ktoś nowy dostawał. Tym razem trafiło na nas. Jednak nie mam żadnych urazów do Witalija Włodzimierzowicza. Tylko wdzięczność, że wziął mnie do drużyny. To był wspaniały okres w Łucku, który zawsze będę pamiętał. Super.
— Ktoś kiedyś zaryzykował odpowiedzieć Kwarczańemu?
— Tak, wszyscy odpowiadały.
— I co się potem działo?
— Cóż, nic. Można było rozmawiać w podwyższonych tonach, ale to emocje.
— Jaki był najcięższy dzień treningowy u Kwarca na zgrupowaniu?
— Pobudka o 06:15 i bieg w lesie siedem-cztery kilometry. Potem przyszliśmy zjeść śniadanie i poszliśmy na półtoragodzinny trening. Następnie wróciliśmy na obiad, trochę się zdrzemnęliśmy i jeszcze jedno półtoragodzinne trening. A ostatnie zajęcia w formie stretchingu przed snem.
— Żeby lepiej się spało?
— Tak. Żeby od razu zasnąć bez nóg.
Dmytro Wjenkow