Były gracz reprezentacji Ukrainy Oleg Shelaev podzielił się swoimi wrażeniami po rewanżowym meczu barażowym Ligi Narodów o prawo występowania w Dywizji «A» Belgia — Ukraina (3:0). Przypominamy, że po suma dwóch spotkań (3:1, 0:3) ukraińska reprezentacja przegrała w tym starciu.
— Na ten mecz był pomysł — utrzymać swoją bramkę w nienaruszoności, a pod to, odpowiednio, wybrano schemat, — zauważył Shelaev, − Ale w takim wypadku trzeba rozumieć — wytrzymamy, czy nie — to tylko kwestia czasu. Jeszcze przed przerwą Belgowie mieli realne sytuacje bramkowe i dobrze, że nie strzelili. Jednak, gdy do bramki Lunin wleciała pierwsza piłka, reprezentacja Belgii zyskała potrzebny impuls — zwiększyła się energia, zapał, i to wszystko wówczas, gdy nasza obrona z kolei zaczęła stopniowo tracić siły.
— Startowy skład „błękitno-żółtych” był wymowny — wszystko do autobusu!
— Tak, wyszliśmy grać w pięciu obrońców i mieliśmy nadzieję na jak najmniej straconych bramek, a na przodzie spróbować złapać Belgów w kontrze. Biorąc pod uwagę, że w centrum zagrali tacy piłkarze jak Kalużnyj i Jarmoljuk, trudno było liczyć na szybkie przebicia, bo dodać do tego, aby rozkręcić atak, trzeba by było przebiec z wszystkich nóg 50−60 metrów... Ważnym, nawet krytycznie ważnym, była kwestia fizycznej gotowości reprezentacji Ukrainy do powtórnego meczu, bo jeśli szybko przychodzi zmęczenie, koncentracja się gubi, wtedy trudno się powstrzymać od poważnych błędów.
— Co w startowym składzie reprezentacji narodowej robią Swatok i Jarmoljuk — piłkarze, poziom gry których jeszcze, lub już, nie odpowiada wymaganiom takich meczów, jak z reprezentacją Belgii?
— To musimy zobaczyć, a jaka była alternatywa. Czy Sudałkow mógłby zagrać na pozycji Jarmoluka, czy mamy jakiegoś trzeciego środkowego obrońcę poza Swatokiem? Swatok od pierwszych minut był odpowiedzialny za Lukaku, i na początku bardzo dobrze go pilnował, jednak później, gdy stracił siły, wszystko poszło nie tak.
— Zabarni, moim zdaniem, rozegrał nie najlepszy mecz — po kilku rażących pomyłkach Iliji musiał chwytać się za głowę...
— Myślę, że na jego grę wpłynęło niepełnowartościowe odzyskanie sił. „Fizyka” zawiodła i powstała pewna energetyczna pustka.
— Co powiecie o bramkach w bramkę reprezentacji Ukrainy?
— Kiedy w twój domek celowo biją kowadłem, i myślisz, że jakoś dasz radę wytrzymać, to tak nie bywa, bo pęknięcie koniecznie się pojawi. Z lewego flanki obronę naszej drużyny metodycznie przełamywał Doku, i na 70. minucie w końcu przełamał. Wszystko logiczne. Poza tym, tym razem trener reprezentacji Belgii dokonał bardzo udanych i terminowych zmian. Po tym zaczęliśmy chodzić po cienkiej granicy...
— Lukaku zagrał na przyzwoitym wysokim poziomie?
— Dla niego i dla Doku taki futbol jest bardzo wygodny. Nie trzeba wracać do obrony, nie trzeba szukać piłki po całym boisku, tracąc energię. Cała koncentracja — wyłącznie na atak, na zakończenie. Oto i wynik.
— Czy to porażka trenera?
— Jak zawsze — w takich porażkach w pierwszej kolejności obwinia się trenera. Ale, nie można zapominać, że trenerskie pomysły na boisku wcielają w życie piłkarze. Czasami to właśnie zawodnicy ratują niezbyt udane spotkania, ratują wynik. Wyobraźmy sobie, że ten mecz zakończył się wynikiem 0:1. Myślę, że w takim przypadku większość mówiłaby, że było bardzo trudno, bronili się heroicznie, ale jednak wytrzymali...
Najgorsze z tego, co widziałem — reprezentacja Ukrainy nie mogła się przystosować przy wyniku 0:2. I nawet nie zmiany były głównym problemem, a właśnie zdolność do zmiany gry — oddalenia jej od swojej bramki, wzięcia piłki pod swoją kontrolę chociaż na jakikolwiek procent więcej. Nikt nie myślał, że jeszcze i trzeci gol stracimy w czasie regulaminowym. Nie wykluczam, że plan był taki: przetrwać do dogrywek, dokonać zmian (wyjście Jarmolenki, Dowbika i Jaremczuka, prawdopodobnie, było planowane na czas extra), i oddalić przeciwnika od bramki Lunina. Ale nie stalo się to...
— Lunin ratował reprezentację Ukrainy jak mógł?
— Jedynie do trzeciego gola są pytania. Wydawało się, że strzał Lukaku w daleki róg można było wyciągnąć.
— Czy można uznać wynik rywalizacji z Belgią za katastrofę?
— Do tych meczów wszyscy uważali, że reprezentacja Belgii — faworyt. Po pierwszym meczu, kiedy Ukraińcy dokonali cudu i dali nam nadzieję, prawie wszyscy zaczęli myśleć, że jesteśmy jednoznacznie zdolni do zdobycia przepustki do Dywizji „A” Ligi Narodów. Zawiódł nas efekt zawyżonych oczekiwań. Po sukcesie w Murcji zrozumieliśmy, że jesteśmy zdolni do czegoś znaczącego i zasługujemy na to, ale po wyniku 0:3 w Genku stało się to oczywiste — w Dywizji „A”, do której tak bardzo chcieliśmy, trzeba będzie znosić i przeżywać coś podobnego w każdym meczu, w każdej połowie. Tam czekali na nas tacy sami przeciwnicy, jak Belgia, a nawet silniejsi.
Najważniejsze: reprezentacja Ukrainy nie spadła w dół i nie wzrosła, a kroczyła po prostej, uzyskując prawo wyciągnąć szczęśliwy bilet do elity, jednak w tym przypadku się nie udało. Ostatecznie pamiętajcie, że w meczu przegraliśmy z reprezentacją Belgii wynikiem 3:4, i to nie jest katastrofa!
Oleg Semenczenko