Pomocnik kijowskiego „Dynamo” Oleksandr Pichaljonok, który wrócił do zdrowia po kontuzji i znów pojawił się na boisku, podzielił się wrażeniami z domowego zwycięstwa nad rówieńskim „Werese” (1:0) w dzisiejszym meczu 17. kolejki mistrzostw Ukrainy.
— Niesamowite wrażenia z tego, że znów wróciłem do wyjściowego składu. Bardzo dużo czasu zajęło mi dochodzenie do siebie po kontuzji, miałem nawrót. Dziś wyszedłem na boisko w wyjściowym składzie po raz pierwszy od, chyba, dwóch i pół miesiąca. Ale dzięki Bogu, że wszystko się ułożyło dobrze, wróciłem na boisko i zdobyliśmy dzisiaj ważne zwycięstwo.
— Ołeksandr Szowkowski powiedział, że nawet dla niego pierwszy gol był niespodzianką. Czy trenowaliście taką kombinację, czy działaliście według sytuacji?
— Według sytuacji. Zebraliśmy się ja, Bujałyjski, Wanat i Naźik Wołoszyn, podjęliśmy decyzję, aby dokładnie tak rozegrać. Wanat również świetnie wbiegł. Teraz żartujemy, że trzeba częściej tak zbierać się na boisku, (uśmiecha się), i spontanicznie coś postanawiać. Wyszło bardzo dobrze, świetna kombinacja — gol super, jeszcze przyniósł zwycięstwo drużynie.
— Czy pogoda i mokry śnieg miały duży wpływ na przebieg dzisiejszego meczu?
— Bardziej przeszkadzał wiatr, który wiał raz w jedną stronę, raz w drugą, szczególnie, gdy oddawaliśmy podania, i nie dało się przewidzieć lotu piłki. Ale śliskie boisko również miało wpływ — kiedy podawałem rzut rożny, poślizgnąłem się. "Werese" trochę nam dzisiaj nerwy nadwerężył, ale najważniejsze — to zwycięstwo, aby iść na urlop z przewagą nad ścigającymi i z dobrym nastrojem.
— Minimalny wynik 1:0 przez cały mecz nie dawał możliwości czuć się spokojnie?
— To prawda. Trzeba grać do ostatniej minuty, zrobiliśmy to i wygraliśmy.
— W meczu pierwszej kolejki również wygraliście z „Werese” różnicą jednego gola, wtedy wynik był 2:1, więc ten przeciwnik zawsze jest trudny?
— Tak, to waleczna drużyna. Pewnie zauważyliście, że wybrali punkty „Szachtarowi” i „Ołeksandrii”. Z nimi zawsze bardzo trudno się gra, ale do tego się przygotowywaliśmy i gra wyszła tak, jak oczekiwałem.
— Jaką ocenę możecie sobie i drużynie postawić w skali dziesięciopunktowej za pierwszą część sezonu?
— Jeśli chodzi o czempionat, to 10, a w kwestii europejskich pucharów, to tu bez oceny. Mamy zero punktów — co tu można powiedzieć lub ocenić.
— Czy spodziewaliście się, że pójdziecie na zimową przerwę z przewagą dziesięciu punktów nad aktualnym mistrzem?
— Takiej przewagi, jeśli mam być szczery, nie spodziewaliśmy się, ale można powiedzieć, że to dopiero początek. Kiedy byłem w „Dniprze-1”, mieliśmy również przewagę, może nie taką wielką, ale jednak wszystko rozstrzyga się w drugiej części.
— W zeszłym tygodniu po raz drugi zostałeś ojcem, więc miałeś podwójną motywację?
— Tak, znów zostałem ojcem. Niesamowite wrażenia. Teraz będę starał się cieszyć swoją grą już dwóch swoich synków.
— Wychodzi na to, że w twojej rodzinie jest męski kolektyw?
— Jeśli mówimy o mojej własnej rodzinie, to tak. A ogólnie, mam siostrę, mamę, żonę, więc nie mogę powiedzieć, że w rodzinie są tylko mężczyźni.
— Jakie plany ma drużyna na zimową przerwę?
— Będziemy mieli nieco ponad dwa tygodnie odpoczynku, po czym już 5 stycznia jedziemy na zgrupowanie.
— Jak planujesz spędzić urlop i jak będziesz świętować Nowy Rok i Boże Narodzenie?
— Będę w Kijowie z moją rodziną, z małym dzieckiem, nigdzie nie planuję jechać. Ale wiem, że niektórzy chłopcy planują udać się do Lwowa lub Bukoweli.