Były środkowy pomocnik kijowskiego „Dynamo” Ołeksandr Andrijewski potwierdził, że rzeczywiście ma kilka ofert od europejskich drużyn.
— Ołeksandrze, na ile prawdziwe są informacje, że interesują się Tobą kluby z Polski, Turcji, a nawet Hiszpanii, choć nie drużyna z La Ligi, ale z Segundy (La Liga 2)?
— Prawda. Oferty są – to nie plotki. Na razie nie mogę podać nazw klubów, od których mam oferty, ponieważ nie ma konkretów, ale powtarzam, że rzeczywiście mam kilka propozycji od polskich i tureckich drużyn oraz od klubu z Segundy. Kiedy już podpiszę kontrakt, wtedy poinformuję. Obecnie nadal jestem w statusie wolnego agenta.
— Również donoszono, że podobno masz ofertę od czeskiego LNZ.
— Tak, z tym klubem również się kontaktuję, prowadzone są rozmowy z kierownictwem czeskiego klubu. Rozmawiamy. Nowy trener LNZ Roman Grygorczuk jak dotąd do mnie nie dzwonił.
— Co jest priorytetem: grać w Europie czy raczej pozostać w ojczyźnie?
— Nie jest to dla mnie zbyt zasadnicze. Najważniejsze w tej chwili dla mnie to w czasie zimowego okna transferowego znaleźć klub, podpisać umowę i mieć w przyszłości pełnoprawną praktykę meczową. Oczywiście chciałbym zagrać w Europie, ale pod warunkiem, że będzie ciekawa oferta z ambitnym klubem. I oczywiście będę brał pod uwagę również interesy swojej rodziny, co dla niej będzie lepsze.
— A jednak, jeśli pojawi się oferta od warunkowo hiszpańskiego „Eibar”, który znajduje się w środku tabeli Segundy i zapewne nie stawia sobie celu powrotu do Primera, a jednocześnie od LNZ, który jest dość ambitnym klubem, to przewagę oddasz ukraińskiej drużynie?
— Mówiąc hipotetycznie, bez konkretnych przykładów: tak, oczywiście. Nie interesuje mnie grać, aby grać. W drużynie muszą być ambicje.
Wiktor Głuchy