Zgodnie z wcześniejszymi doniesieniami, aby utrzymać się na powierzchni, pogrążone w kłopotach Dnipro-1 było gotowe połączyć się z jednym z klubów pierwszej ligi. Chodziło o fuzję ze Zwiaglem, który znajduje się w sferze zainteresowań Żytomierskiego Polesia, którego prezes Hennadiy Butkevich pochodzi z Dniepru i chciał pomóc swoim rodakom.
Jednak w ostatniej chwili ta opcja ratunku upadła. Wszystko wskazuje więc na to, że w najbliższych dniach Dnipro sfinalizuje sprzedaż swoich czołowych zawodników i wywiesi białą flagę: Eduard Sarapij chce do Polesia, a Denis Miroshnichenko i Vladimir Adamyuk - do Lwowa Karpaty.
Dyrektor wykonawczy Dnipro-1 Andriy Rusol został poinstruowany przez szefów klubu, aby sprzedawać zawodników po wysokiej cenie, podczas gdy kierownictwo Karpat, gdzie Rusol wkrótce zostanie zatrudniony jako dyrektor generalny, wręcz przeciwnie, wymaga od niego, aby nie przepłacał za graczy Dnipro. Na przykład Karpaty uważają, że Adamyuk jest wart mniej niż 100 tysięcy euro.
Dnipro-1 i węgierska Akademia Puskása również z zainteresowaniem obserwują rozwój sytuacji w Dnipro-1, z którym Dnipro wkrótce zmierzy się w Lidze Konferencyjnej. Jeśli Dnipro odpadnie wcześniej, Węgrzy pójdą dalej, nawet nie wychodząc na boisko.
Problemy te wydają się jednak nie przeszkadzać zawodnikom, którzy wciąż są związani kontraktem z Dnipro-1 lub których umowa wygasła 30 czerwca. Ich martwi jedno: kto i kiedy zlikwiduje zaległości w wypłacie pensji za ostatnie pięć miesięcy. O premiach za zwycięstwa i innych bonusach nikt już nawet nie pamięta.