Ihor Zhabchenko, wychowanek Dynama Kijów i były reprezentant Chornomorets i Ukrainy, skomentował pierwszy mecz rundy kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów pomiędzy Kijowem a Salzburgiem, który zakończył się wynikiem 0-2.
- Wynik brzmiał 0-2 i zwycięstwo Salzburga było naturalne. Przeciwnik był silniejszy, prawda?
- Mimo porażki podobał mi się występ Dynama - wyglądali bardzo dobrze. O porażce zadecydowały indywidualne błędy, które wykorzystali Austriacy. W pierwszym przypadku Popov pobiegł walczyć na środku boiska, przegrał walkę, odsłonił swoją strefę, przez którą przechodził atak. W rezultacie piłka minęła bramkę. Również w drugim przypadku bezsensowna akcja Karavaeva skutkowała rzutem karnym.
- Co ci się podobało w Dynamie?
- Świetnie wychodzili spod presji. Tego jeszcze w Kijowie nie było. Organizowali szybkie kontrataki i stwarzali szanse. My niestety nie wykorzystaliśmy tego, co mieliśmy. A stworzyliśmy całkiem sporo szans.
Tak czy inaczej, Dynamo wygląda nieźle. To zupełnie inny zespół w porównaniu do drużyny Lucescu - jest wyzwolony. Chłopaki grają z przyjemnością, każdy broni i każdy atakuje, tam gdzie trzeba - czysta kontrola nad piłką. Krótko mówiąc, widać duży postęp. To jest Dynamo, przeciwko któremu grałem, gdzie naciskali, kryli i naciskali. Dlatego naprawdę lubię Dynamo. A zawodnicy, którzy przyszli, dodali kolorytu grze Dynama. Jest głębia rezerw. Zawodnicy, którzy wchodzą jako zmiennicy, utrzymują tempo i rytm gry, dodają szybkości i świeżości. To zrównoważony zespół.
- Ale Salzburg, oprócz dwóch zdobytych bramek, mógł strzelić trzy absolutne gole. Przy wyniku 2:0, gdyby nie to, że Bushchan wyciągnął martwą piłkę, mogło być 3:0 - a to byłaby katastrofa.
- Kiedy Dynamo pobiegło na bramkę, otworzyli się, a przeciwnik złapał nas na kontrataku, wykorzystując przestrzeń do wlatywania w otwarte przestrzenie. "Salzburg to również bardzo dobra drużyna. Po prostu gospodarze wykorzystali swoje szanse, a Dynamo nie. Nie powiedziałbym, że ktoś jest silniejszy, to były dwie równe drużyny.
- W tym meczu, w przeciwieństwie do poprzednich, Dynamo nie miało spójnej gry. Fragmentami grali dobrze, potem słabiej.
- Nie chodzi o to, że Dynamo nie chciało grać całego meczu, po prostu przeciwnik ich do tego zmuszał. Swoją aktywnością, pressingiem nie pozwalali nam utrzymać piłki pod kontrolą. To nie są mistrzostwa Ukrainy, ale Liga Mistrzów, gdzie poziom szybkości, myślenia i innych rzeczy jest zupełnie inny. Poziom drużyn jest inny niż w naszych mistrzostwach.
- Linia ofensywna jest nieco niepokojąca. Vanat nie był jeszcze w stanie dopasować się do gry.
- Można powiedzieć, że "wypadł" z gry. Niby jest szybkim zawodnikiem, ale nie potrafi uciekać. A powodem jest to, że obrońcy Salzburga również dobrze biegają. W drugiej połowie był moment, kiedy wydawało się, że uciekł obrońcy, wszedł w pole karne, próbował strzelać, ale przeciwnik dogonił go, blokując strzał w biegu. Ponownie, to jest inny poziom piłki nożnej.
- Za tydzień mamy mecz rewanżowy. Czy jest jakaś nadzieja na pozytywny wynik - dostęp do nowego formatu Ligi Mistrzów?
- Po pierwsze, trzeba nie przegapić, znaleźć swoje momenty, a one będą, i być fajnym w realizacji. Chciałbym również zwrócić uwagę na fakt, że nie należy dać się nabrać na prowokacje przeciwnika. Na przykład Shaparenko zmarnował dużo energii na kłótnie z przeciwnikiem, odpowiadając niezrozumiale... Taka dekoncentracja nie daje drużynie niezawodności, przenosi się na innych graczy, gdy Dubinchak uderza piłkę w leżącego przeciwnika. Strzelić dwie bramki i pokazać to na tablicy wyników, wtedy to będzie skuteczne. Jest nadzieja do zakończenia meczu w Salzburgu.
Sergey Shebek