Były napastnik Maksym Feshchuk podzielił się swoimi wrażeniami z pierwszego meczu barażowego Ligi Narodów o prawo występu w Dywizji „A” Ukraina — Belgia (3:1).

— Mecz podzielił się de facto na „przed” i „po” potrójnej zmianie w drugiej połowie. Jak oceniacie grę reprezentacji w tych dwóch okresach? Co, waszym zdaniem, było kluczową zmianą dla tego powrotu?
— Generalnie rzeczywiście można powiedzieć, że gra różniła się „przed” i „po”. Ale nawet przed tą potrójną zmianą Ukraina, mimo wyniku 0:1, momentami mi się podobała. Gra była całkiem w porządku, narzucali swoją walkę, a na początku przy 0:0 w ogóle mogli wyjść na prowadzenie.
Trochę mnie zaskoczył skład wyjściowy — ale miło zaskoczył. Sudaków z lewej strony, wydaje mi się, to bardzo dobre rozwiązanie trenera. Zinchenko zagrał świetnie, Konoplia dobrze zaczął. To znaczy, że zawodnicy, którzy wydawali się nie w optymalnych warunkach. Tak jak ten sam Szaparenko.
Ogólnie jestem miłe zaskoczony, jak grała reprezentacja. Co robił Łunin w bramce, jak jakościowa była jego gra. Zabarny znów jednym z liderów. Podobało mi się, jak wyglądała drużyna. Nie spodobały mi się kontuzje Konopli i Sycha, ale Zinchenko i w tej sytuacji uratował.
Tak i zmiany całkowicie zadziałały. Trener trafił, gra się wzmocniła. Ukraina grała w dość wysokim tempie, a kluczowym czynnikiem — pierwszy gol Guculiaka, kiedy Belgia, moim zdaniem, sama sobie strzeliła. „Zrobili” moment, a Guculiak świetnie zablokował i mistrzowsko wykorzystał sytuację. To bardzo poważny błąd obrońcy, ale Ukraina zasłużyła na taki moment swoją grą.
— Jakie macie oczekiwania od drugiego spotkania?
— To piłkarskie szachy. Można taktycznie wytrzymać presję Belgów, gdzieś na kontrataku strzelić gola.
Nawet spójrzcie na wybór napastnika — Jaremczuk, Dovbik. I Vanat może być optymalnym wariantem przy grze z defensywy. Władysław — zawodnik przestrzeni, napastnik, który mocno pracuje przy linii obrony rywala. Trudno prognozować.